Przejdź do głównej zawartości

7 rad, jak nie oszaleć przy wykańczaniu mieszkania

Zanim po raz pierwszy usiądziesz z kubkiem kawy w nowym fotelu i z lubością zachwycisz się pięknem własnego, wykończonego ze smakiem mieszkania, czeka cię naprawdę długa i trudna podróż. Jej kres wart jest zachodu, a wyczerpujący okres w trakcie trwania remontu nie musi być aż tak uciążliwy. Oto 7 rzeczy, które mogą pozwolić przetrwać najgorsze momenty.


Zanim zamieszkasz w wymarzonych czterech ścianach

Chcę, żeby była jasność. Osobiście nie znoszę wszelkiego rodzaju remontów, a w trakcie wykańczania mieszkania popełniłam mnóstwo błędów, nie wspominając już o tym, ile rzeczy doprowadziło mnie do szewskiej pasji. Najbardziej życzyłabym więc każdemu, aby pewne sytuacje zostały mu oszczędzone. A jeśli okaże się to niemożliwe, to lepiej zawczasu wiedzieć jak sobie ze wszystkim poradzić.

1. Upewnij się, co Cię będzie czekać!
Jedni pewnych rzeczy nie chcą wiedzieć, a inni wolą dmuchać na zimne i nie dać się zaskoczyć. W przypadku wykańczania mieszkania, uważam, że lepiej postawić na to drugie rozwiązanie. Słuchając opowieści znajomych o wykańczaniu własnych czterech kątów, zostałam uprzedzona o wszystkim, co może pójść nie tak.Wiedziałam np. jakie kłopoty mogą sprawiać różne ekipy remontowe, na co uważać przy zakupach budowlanych i gdzie znaleźć największy wybór kafelek w atrakcyjnych cenach. Zdecydowanie  uprościło mi to cały proces wykańczania mieszkania.

2. Nie śpiesz się
"W naszym nowym gniazdku zamierzamy mieszkać już od..." Stop. Pośpiech to twój najgorszy sprzymierzeniec. Tak bardzo liczymy na to, że Nowy Rok zaczniemy "na swoim" albo zmienimy adres do świąt, do wakacji, do urodzin (niepotrzebne wykreślić), że ciągle popędzamy siebie, bliskich, podwykonawców, pana Zdzisia kładącego kafelki, sklepy meblowe i inne. A gdy nie wszystko idzie zgodnie z planem (bo tylko w programach telewizyjnych po kilku dniach wchodzimy do idealnie wykończonego wnętrza, które wykończył dla nas ktoś inny po uprzednim poznaniu naszego gustu) dopada nas frustracja. Jesteśmy wściekli, naburmuszeni, wiecznie poirytowani. Niepotrzebnie - przecież skoro czekaliśmy już tak długo na swój wymarzony dom czy mieszkanie, to naprawdę tydzień, dwa czy trzy więcej nas nie zbawi. A naprawdę będziemy się lepiej czuć. Słowo harcerza.

3. Naucz się odpuszczać
Umówmy się - albo mamy mnóstwo czasu i pieniędzy (niestety, nie znam zbyt wiele osób, które są w tak komfortowej sytuacji), albo musimy się liczyć z pewnymi kompromisami przy wykańczaniu mieszkania. Nie zawsze uda się nam uzyskać wymarzone rozwiązania (bo są za drogie, trzeba na ich wykonanie czekać miesiącami, albo trzeba by było się wybrać na zagraniczne zakupy budowlane, aby znaleźć to, o czym marzyliśmy). W tym momencie trzeba zadać sobie pytanie: czy zależy mi na tej lub innej rzeczy tak mocno, że poczekam, będę szukać do skutku, czy po prostu... odpuszczam? Umiejętność odpuszczania jest niezwykle cenna - poniedziałkowy powrót do pracy po długim i bezowocnym weekendzie spędzonym w sklepach budowlanych czy meblowych jest jak podwójny cios między oczy. Bywa, że tę umiejętność nabywamy dopiero z czasem. Lepiej późno niż wcale!

4. Poznaj siebie
Tak, wszyscy wiemy jakie to ważne, aby znać swoje mocne i słabe strony, marzenia, pragnienia, oczekiwania i wiele innych. Mało kiedy jednak, do chwili aż staniemy przed koniecznością podjęcia konkretnych decyzji w kwestii wykończenia mieszkania, zastanawiamy się nad swoimi preferencjami w zakresie urządzania wnętrz (no chyba, że jest to nasza pasja, której poświęcamy dużo czasu). Nagle odkrywamy świat farb, paneli, kafelek i wielu innych. Pierwsze wybory to najczęściej droga prób i błędów, które finalnie prowadzą nas do upragnionego celu. Gorzej jak zamiast próbować podejmiemy w pośpiechu błędną decyzję. A potem z tym błędem w postaci nietrafionych mebli kuchennych na zamówienie kosztujących krocie będziemy musieli żyć przez dwie dekady... Dlatego swój gust warto wyrabiać zawczasu. W końcu co nam szkodzi skorzystać z aplikacji pozwalającej sprawdzić jak np. dany mebel będzie się prezentował w naszym salonie?

5. Słuchaj rad innych, ale decyzje podejmuj samodzielnie
Powiem krótko - to nie projektant wnętrz, pan Zdzisiu od kafelek, sąsiadka czy sprzedawczyni w sklepie meblowym będą mieszkały w naszym domu. Dlatego choć dobrze jest wysłuchać każdej dobrej rady w zakresie wykańczania mieszkania, to jednak ostateczna decyzja należy tylko i wyłącznie do nas. Teoretycznie powinno się to wydawać oczywiste, ale w praktyce często o tym zapominamy.

6. Znajdź czas na relaks
Praca, dom, praca, sklep meblowy, praca, wizyta w sklepie budowlanym, praca, kolejny weekend spędzony na wybieraniu kafelek do łazienki, praca i... stop! W życiu potrzebna jest równowaga - po pracy człowiekowi należy się odpoczynek. I nie, wykańczanie mieszkania lub domu to nie relaks tylko poważne i odpowiedzialne zadanie. Absolutnie nie relaksuje (mnie na pewno nie!), a gdy jeszcze coś zaczyna iść w złym kierunku np. kafelki przyjeżdżają uszkodzone, ekipa budowlana rezygnuje w ostatniej chwili ze zlecenia, a długo oczekiwane meble nie przyjadą pomimo kilku godzin czekania i przestawienia innych planów na ten dzień, to już w ogóle wrócimy do pracy źli i sfrustrowani. A potem wyjdziemy z niej jeszcze bardziej źli i jeszcze bardziej sfrustrowani. Dlatego zachęcam każdego, aby spróbował powiedzieć sobie parę razy "pas". I zamiast stracić kolejny weekend w sklepach budowlanych, spędźmy go z rodziną, wybierzmy się na spacer albo do kina. Warto!

7. Stale powracaj do jasno określonego celu
Nawet jeśli wszystko zaplanujemy co do joty, to nie mamy pewności, że wszystko pójdzie szybko i sprawnie. Najgorsze, że może się to zdarzyć na każdym etapie wykańczania mieszkania. U koleżanki ekipa do płytek zrezygnowała ze zlecenia w ostatniej chwili. Ja dostawałam szewskiej pasji przy realizacji zamówienia na meble do salonu (osiem tygodni czekania na meble, głównie z powodu specjalnie zamówionych foteli - zgadnijcie co nie przyjechało z pierwszym transportem?) Jeszcze inna znajoma z kolei wpadła w szał po tym jak jej wybór mebli kuchennych, podyktowany kryterium cenowym, okazał się nietrafiony. Nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego. Co warto zatem robić w kryzysowych sytuacjach, gdy zaczynamy myśleć, że misja "własne m" nas przerasta? Przypomnieć sobie dlaczego to robimy i stale sobie ten cel powtarzać.

Zakończę na własnym przykładzie - choć wykańczanie mieszkania było okresem długim i frustrującym, to jednak efekty w moim przekonaniu wynagrodziły wszelkie trudy i znoje. Dlatego, zanim zechcemy zawołać, że mamy już wszystkiego dość, a potem wyjść trzaskając drzwiami, pomyślmy najpierw o pierwszym dniu, w którym wygodnie rozłożymy się na kanapie w pięknie udekorowanym salonie. Możecie wierzyć mi lub nie.. ale ten moment naprawdę wynagradza wszystko i warto dla niego wiele przejść.




Komentarze

  1. Bardzo jest mądre to, co piszesz :-) pozdrawiam
    stylowopo40.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Gosiu, dzięki za miłe słowa. Powyższy post powstał w oparciu o błędy własne i znajomych którzy w podobnym czasie wykańczali mieszkanie. Myślałam że nic mnie wzruszy i nie zirytuje bo zwykle jestem oazą spokoju, ale jednak...warto o pewnych rzeczach wiedzieć zawczasu ;)

      Usuń
  2. "decyzje podejmuj samodzielnie" → dokładnie! :) To chyba najważniejsza zasada.
    Pozdrawiam Hania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsza, ale w praktyce różnie bywa. Mnie też różnie doradzano... ale to w końcu ja mieszkam w moim domu, a nie doradcy :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Droga krzyżowa na Śnieżkę, czyli jak kanapowiec ruszył w góry

Dawno mnie tu nie było. Zbyt dawno. A jednak wróciłam, co oznacza, że mój blog mimo wszystko przetrwa, tyle, że nie będzie prowadzony systematycznie (wiem, sama pisałam jakie to ważne). Dziś będzie kilka słów o tym, że człowiek może więcej niż sądzi, ale bardzo często siebie nie docenia. I nie, nie będzie to post w stylu słodkiego motywacyjnego pierdzenia, że chcieć to zawsze móc, i jeśli tylko bardzo czegoś zechcemy, to osiągniemy to jak za dotknięciem magicznej różdżki. Bo tak dobrze to raczej nie ma. Chyba. W drodze Lubię górskie widoki, bo jest w nich coś magicznego. Ale niech jasna cholera trafi tego, kto każe mi się po nich wspinać. Dawno, naprawdę dawno nie wchodziłam o własnych nogach na żaden szczyt (podwózka gondolą na samą górę tak jakby się nie liczy, prawda?) – pomyślałam kilka tygodni temu. Z jednej strony bym trochę chciała, ale z drugiej… chodzenie pod górkę zawsze mnie wykańczało, a moja forma z każdym rokiem gorsza i sadełko na brzuchu większe. Nie ma opcji...

Wycieczka z biura podróży - obciach czy sposób na wakacje?

Cholera, przecież miałam być systematyczna i wytrwale rozwijać bloga! A jak jest, każdy widzi. Tymczasem jednak, po powrocie ze wspaniałych wakacji w słonecznej Italii, chcę podzielić się kilkoma refleksjami na temat wyjazdów zorganizowanych z biura podróży (a przy okazji mam pretekst, żeby opublikować kilka fantastycznych zdjęć). Czy warto się na nie wybierać? Dla kogo taka forma wakacji jest błogosławieństwem, a dla kogo mordęgą? Post nie jest przez nikogo sponsorowany (nie przy moich "imponujących" statystykach bloga, ale w końcu tworzę wpisy bardzo nieregularnie).  Z widokiem na wulkan Wezuwiusz Chyba nikt nie będzie zdziwiony stwierdzeniem, że najlepszy urlop to ten zorganizowany samodzielnie. Bo przygoda, własny wysiłek włożony w organizację, indywidualny plan, niczym nieskrępowana wolność i takie tam. Dziś jednak opowiem kilka słów o tygodniowym wypadzie do Włoch, na który z pełną premedytacją wybrałam się w ramach zorganizowanej wycieczki. Dlaczego? No str...